LinkedIn – 5 błędów, które prawdopodobnie popełniasz | Marketing Prawniczy – portal nowoczesnych prawników i kancelarii

LinkedIn – 5 błędów, które prawdopodobnie popełniasz

25.03.2022    /    Emilia Kołsut

Jeśli miałabym polecić prawnikowi jedno medium, w którym może skutecznie budować swoją markę osobistą, zdecydowanie byłby to LinkedIn. Obecność na LinkedIn to wręcz obowiązek dla każdego przedstawiciela branży prawnej, który chce prowadzić działania marketingowe online – stosunkowo niewielkim kosztem i nakładem czasu. 

W toku mojej pracy przeanalizowałam kilkadziesiąt profili osobistych na LinkedIn. Kilkanaście z nich miałam pod swoją opieką. Dzięki tym doświadczeniom mogę wysnuć kilka wniosków. Przeczytaj – a nuż natchną Cię do zmian i wiosennych porządków na swoim profilu. Let’s go!

1. Jesteś bierny/a

Założę się, że znasz ten schemat.

1. Budzisz się pewnego słonecznego dnia, pełen/pełna energii do działania. Myślisz – to ten dzień, dziś zadbam o swoją markę osobistą!

2. Odpalasz LinkedIna, bo wiesz już, że to właściwe miejsce dla prawnika.

3. Stukasz, stukasz i stukasz w klawiaturę. A potem wciskasz backspace.

4. Opadasz z sił. Bo dochodzisz do wniosku, że w sumie nie masz niczego ciekawego do przekazania.

Jeśli kiedykolwiek spotkała Cię podobna sytuacja – spokojnie, nie tylko Ciebie. Rozwiązaniem jest oczywiście ułożenie strategii i określenie tematów publikacji chociaż na tydzień lub dwa do przodu. ALE jeśli na samo słowo strategia dostajesz gęsiej skórki, a tworzenie social media planu jest Ci bliskie jak Andrzejowi Dudzie dyplomacja, jest inne rozwiązanie. Komentuj i reaguj na treści publikowane przez inne osoby. LinkedIn’owe algorytmy ponad wszystko nie lubią bierności. Możesz jej zapobiec, będąc aktywnym, nawet jeśli nie publikujesz treści własnych.

Jeśli wiesz, że kolejny miesiąc będzie tak zabiegany, że nie dasz rady wykrzesać z siebie ani jednego posta – do porannej kawy zrób przegląd tablicy i skomentuj kilka ciekawych publikacji. Zobaczysz, jak szybko inne osoby zaczną zaglądać na Twój profil. O czym oczywiście LinkedIn skwapliwie Cię poinformuje.

2. Brzmisz jak z LinkedIna

W kilku grupach na Facebooku, do których należą ludzie nie biorący życia zbyt serio, serio zbyt (to zdecydowanie o mnie), usnuło się powiedzenie: brzmisz jak z LinkedIna. Jak pewnie się domyślasz, nie jest to komplement.

Brzmieć jak z LinkedIna oznacza wymądrzać się, uważać się za autorytet w dziedzinie, w której bynajmniej nie jest się ekspertem. Na Facebooku powstał nawet Fanpage Mądrości z LinkedIna, który nie jest już co prawda aktualizowany (wielka szkoda!), ale dobrze oddaje on istotę problemu. Niektórzy eksperci chcą za bardzo. Wypowiadają się na temat wszystkiego i wszystkich, tylko po to, by zdobyć zasięgi (przyznaj, sam/a pewnie kojarzysz takie osoby!). Tymczasem nawet na LinkedInie nie powinno się brzmieć jak z LinkedIna. Przecież nikt z nas nie lubi klasowych mądrali, które zawsze wszystko wiedzą najlepiej. A jeśli okaże się, że jednak nie wiedzą, to strzelają focha i idą do pani na skargę – opcjonalnie usuwają komentarze.

Dlatego zachowaj czujność, pisząc posty, nawet jeśli Twoje intencje są krystalicznie czyste. Nie patrz na czytelników Twoich treści z góry – jeśli opisujesz swoją perspektywę, na końcu zapytaj o zdanie odbiorców. Unikaj mocnych słów jak zawsze, nigdy, na pewno. Przemyśl swoją strategię komunikacji i wypowiadaj się tylko na tematy, które związane są z Twoją niszą.

Na pewno kojarzysz osoby z Twojej sieci kontaktów, które przed chwilą były wirusologami, aktualnie weszły w rolę emerytowanych generałów, a za chwilę staną się specjalistami od migracji. Domyślam się, że nie obdarzasz wszystkich publikowanych przez nie treści stuprocentowym zaufaniem.

3. Nie poszerzasz sieci kontaktów

Wróćmy na chwilę do czysto technicznych czynności. Już sama nazwa portalu LinkedIn sugeruje, że powinien on łączyć. A zatem niechaj łączy!

Nie obawiaj się zapraszać do sieci kontaktów osób, których nie znasz osobiście. Ja wiem, wiem – tak się robi na Facebooku, gdzie zapraszanie osób, których nie znamy, nie ma najmniejszego sensu. Ale LinkedIn rządzi się swoimi zasadami. Możesz zapraszać, kogo tylko zechcesz. Naprawdę. Pamiętaj tylko, żeby napisać miłą wiadomość powitalną w stylu Dzień dobry, zauważyłem, że działamy w tej samej branży/mamy podobne doświadczenia zawodowe/publikuje Pan/Pani bardzo ciekawe informacje. Będzie mi bardzo miło, jeśli przyjmie Pan/Pani moje zaproszenie do sieci kontaktów.

Ważne: w powitalnej wiadomości nie atakuj z grubej rury, pisząc Pani Aniu, czy Panie Dareczku. Dzień dobry to znacznie lepsze przywitanie, którego nikt nie odbierze jak przywitalnego pocałunku w policzek od ciotki, którą widzisz pierwszy raz w życiu.

Bądź bezczelny. Dla treningu zaproś do sieci kontaktów chociażby samego Elona Muska*. Jeśli przyjmie Cię do sieci kontaktów prezes Tesli, to czy przejmiesz się brakiem reakcji ze strony prezesa MateriałeXu, czy DrewnoBudu?

4. Nie wykorzystujesz potencjału coverphoto

Przyznam szczerze: do niedawna sama nie doceniałam tego, jak dużą moc tzw. coverphoto (czyli to podłużne zdjęcie tuż za profilowym). Tymczasem umieszczenie na coverphoto nazwy produktu lub usługi, które aktualnie promujesz, to naprawdę skuteczny sposób poinformowania odbiorców, co możesz zaoferować.

Coverpohoto bardzo przyciąga wzrok – dużo bardziej niż usłana drobnym maczkiem sekcja doświadczenie u dołu profilu. Dlatego, jeśli aktualnie promujesz  usługi dotyczące Polskiego Ładu – umieść coverphoto z napisem, który o tym informuje. A jeśli za trzy miesiące zajmiecie się sygnalistami – zmień coverphoto na dedykowane usługom dla sygnalistów. Konkretny, mocny napis na coverphoto i zdjęcie Twojej twarzy na jego tle sprawią, że odbiorcy połączą usługę i Twoją twarz w jedno. Brzmi tak sobie, ale działa.

Spójrz, jak robimy to TS – jeden rzut oka, bez czytania całego profilu Jacka i już wiesz, że to my robimy najlepsze strony dla prawników w Polsce.

TS-LinkedIN

 

Takie podejście do coverphoto wymaga posiadania szablonu, który możesz łatwo edytować. Na szczęście w dobie Canvy nie potrzebujesz pełnoetatowego grafika.

5. Nie angażujesz zespołu

Ten punkt możesz pominąć, jeśli prowadzisz jednoosobową kancelarię. Jeśli jednak masz zespół i do tej pory w ogóle nie był on zaangażowany w marketing kancelarii na LinkedIn – uuuu, czas to zmienić. Jak? A no, tak się składa, że jest kilka sposobów tak prostych, że aż szkoda z nich nie skorzystać.

  • Utwórzcie zbiorczy chat na LinkedIn, na którym każdy członek zespołu może wrzucać linki do nowych postów, które opublikował. Inne osoby z zespołu klikają w link, reagują lub komentują. Tak, to trochę partyzantka, ale dobrze robi zasięgom – szczególnie, jeśli  Wasze profile aktualnie leżą i kwiczą.
  • Jeśli prowadzicie też profil kancelarii (a nie tylko osobiste) – korzystajcie z opcji powiadom pracownika o nowych publikacjach. Zadziała jak opcja nr 1., tylko w sposób zautomatyzowany i odnoszący się do treści z profilu kancelarii.
  •  Rozmawiajcie. LinkedIn nie powinien być tematem tabu, kojarzącym się z dodatkowymi obowiązkami. Jeśli pracujecie w jednej organizacji, gracie do jednej bramki (można to podkreślić jednakowym coverphoto). Warto regularnie dzielić się spostrzeżeniami, a może nawet wspólnie opracować tę straszną strategię komunikacji!

A jeśli w tym momencie masz ochotę powiedzieć – łiiii, u mnie to nie zadziała, moi ludzie nie będą lajkować żadnych postów, ani opracowywać planu publikacji!, no to cóż – mogę bez cienia ironii powiedzieć, że mi przykro, bo uważam, że zaangażowany zespół to naprawdę ważny czynnik sukcesu każdej kancelarii. Może warto porozmawiać o tym raz jeszcze, tłumacząc, że budowa profilu na LinkedIn to inwestycja nie tylko w kancelarię (w której dziś pracujesz, jutro nie), ale w indywidualną markę osobistą. A ta zostaje na zawsze.

***

To tyle na dziś. Trzymam kciuki za Twój profil na LinkedIn. Testuj, obserwuj, a najlepiej – zacznij już dziś. Profil na LinkedIn to nie operacja na otwartym sercu i nie musisz miesiącami przygotowywać się do rozpoczęcia działań ! 😉

PS. Jeśli interesuje Cię temat LinkedIn’a, w kolejnym numerze Magazynu Marketing Prawniczy znajdziesz jeszcze więcej wskazówek dotyczących prowadzenia profilu, tym razem spod pióra doświadczonej social media managerki, Hani Machnickiej. Kup go! Zapisz się na nasz wspaniały newsletter, a dostaniesz od nas maila, gdy będzie w sprzedaży 🙂

*tak, wiem, Elon nie ma LinkedIn’a, ale wiesz, o co mi chodziło!
x
Zainteresował
Cię ten artykuł?
Subskrybuj nas

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do naszgo newslettera i otrzymuj najnowsze informacje dotyczące marketingu prawniczego.

x

Powiązane artykuły

Brak komentarzy

Bądź pierwsza albo pierwszy, żeby skomentować. Bądź sobą.

Dodaj komentarz

Text formatting is available via select HTML.

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong> 

*