Tworzenie nowej strony internetowej kancelarii – mając na uwadze, że jest to produkt docelowo „profesjonalny” – będzie zawsze procesem dość czasochłonnym. Będzie też wymagał uwagi klienta i chirurgicznej wręcz precyzji.
Grafik musi stworzyć odpowiedni projekt, kierując się wytycznymi co najmniej kilku osób, a programista musi zakodować taki projekt wiernie, responsywnie i optymalnie. W związku z tym – z poziomu kodera – mogę zaproponować trzy kroki, które ostatecznie ułatwią pracę każdej ze stron i umożliwią dojście do celu. Względnie bezboleśnie i bez przyszłych, piętrzących się problemów.
Kompromisy
Zawsze warto „mierzyć wysoko”, aczkolwiek tworząc duże projekty, musimy się zastanowić, na ile dane rozwiązanie faktycznie jest możliwe, czy po prostu – warte zrealizowania.
Na przykład – rozbudowane formularze z całym systemem bookingu brzmią jak wygodne narzędzie zarówno dla potencjalnych klientów, jak i kancelarii. Problem zaczyna się jednak w momencie, kiedy dowiadujemy się, że te systemy ktoś musi obsługiwać. Musimy wyznaczyć kogoś do rozpisania grafiku, a to nierzadko oznacza dodatkowe koszty przy wdrażaniu, ponieważ systemy bookingowe są kosztowne. Czego w takim razie możemy użyć jako zamiennika? Wystarczy prosty formularz kontaktowy – nie raz jedno kliknięcie więcej, czy opcja, której nie widzi klient, oznacza, że możemy go stracić na stałe. Prosty formularz oznacza szybką linię kontaktu, a terminy zawsze możemy ustalić wewnętrznie.
Kolejne często spotykane wyzwanie to długie filmy prezentacyjne – kilku, czy nawet kilkunastominutowe. Będę kompletnie szczery – naprawdę większość osób nie ogląda ich do końca. Tymczasem, za ich sprawą, na witrynie wisi jeden ociężały zasób, który powoduje wolniejsze załadowanie reszty. W skrajnych przypadkach może to prowadzić do utraty potencjalnego klienta, który, mając słabe łącze, nie doczeka się załadowania najważniejszych informacji kontaktowych. Strony główne i najważniejsze podstrony, tj. kontaktowe i usługowe, twórzmy więc możliwie jak najlżejsze, a do ewentualnych prezentacji dodajmy dedykowane podstrony, jeśli faktycznie nam na nich zależy.
Skomplikowane animacje, przejścia, mechanizmy i ogromne slajdery z masą treści? To wygląda intrygująco na inspiracjach, czy projektach startujących do konkursów. W praktyce wygląda to tak, że jeśli użytkownik poczuje się „poirytowany” jakąś funkcjonalnością, to po prostu opuści witrynę. Nie mówię też, aby kompletnie rezygnować z takich rozwiązań – ale strona nie powinna na nich bazować. Powinny one być jedynie przyjemnym „dodatkiem”. Należy też pamiętać o tym, że realizacje takich rozwiązań nierzadko podbijają znacząco koszty, ponieważ ich zakodowanie i wdrożenie jest bardzo czasochłonne.
Projekt a produkt końcowy
To akurat bardzo prosta porada – otrzymując projekt do wglądu, załóżmy, że faktycznie docelowo jest to nasza witryna. Nie patrzmy pod kątem ładnie wyglądających zdjęć, czy tekstów-wypełniaczy, które się dobrze układają – zarezerwujmy kilka minut więcej i pomyślmy, czy ma to szanse dobrze wyglądać z naszymi treściami, a także, czy poszczególne elementy odpowiadają naszej „wizji”, jeśli takową mieliśmy.
Poprawki po zakodowaniu i wdrożeniu treści są nieuniknione – to nieodzowna część procesu. Często jednak spotykam się ze zmianami, które mogły być zaznaczone na etapie projektowania. Tymczasem na zaawansowanym stadium przed-publikacyjnym mogą być czasochłonne do wykonania, opóźniając tym samym całość.
Dostępność materiałów
To również względnie prosty krok – na etapie planowania zastanówmy się, ile materiałów faktycznie jesteśmy w stanie dostarczyć od siebie. Przekazując odpowiednie informacje grafikowi czy project managerowi, otrzymamy adekwatny produkt końcowy do tego, co w praktyce ma szanse realizacji.
Pomyślmy, czy faktycznie chcemy tworzyć np. bloga, jeśli jesteśmy w stanie dostarczyć co najwyżej treści na dwa wpisy i nie mamy zielonego pojęcia, czy w następnych latach będziemy mogli dodać cokolwiek więcej. Przedawnione wpisy blogowe prezentują się wyjątkowo słabo nawet na najbardziej okazałych witrynach, a wyszukiwarki taką treść również najczęściej po prostu ignorują. Nie dość więc, że za stronę zawierającą (nieaktualizowanego) bloga musimy zapłacić więcej, to ostatecznie – nie zyskujemy na tym nic.
Prostsze strony, czy „wizytówki” nie są naprawdę niczym złym. Jeśli jednak planujemy większy projekt, upewnijmy się, że będziemy mogli dostarczać odpowiednie treści.
Nasz „profesjonalizm”
Dla nas, w agencji marketingowo-doradczej TOMCZAK STANISŁAWSKI, profesjonalizm to nie puste słowo, czy określenie, które bardzo ładnie brzmi na banerach reklamowych. Jest to nasza mantra, ciągłe samodoskonalenie, optymalizacja procesu i najważniejsze – przeprowadzenie klienta przez całość tak, żeby czuł, że kapitał i czas włożone w realizacje faktycznie mają sens.
W branży działam już od bardzo dawna, zakodowanych projektów już też nie liczę w dziesiątkach – były to nie tylko malutkie strony-wizytówki, ale też potężne projekty e-commerce, czy migracje bardzo dużych serwisów z setkami treści na nowe platformy Każda z tych rzeczy pozwoliła mi na „oszlifowanie” procesu i utwierdzenia w przekonaniu, że przy realizacji ważna jest współpraca obu stron zlecenia, a nie tylko dostarczenia produktu.
Myślisz o nowej WWW dla Twojej kancelarii? Lepszego momentu nie będzie.
Napisz do mnie i porozmawiajmy o możliwościach współpracy: wg@tomczak-stanislawski.pl
Dodaj komentarz