True Stories: „Będę ja zadowolony” | Marketing Prawniczy – portal nowoczesnych prawników i kancelarii

True Stories: „Będę ja zadowolony”

07.01.2025    /    Maciej Czechlewski

Tworzenie strony internetowej to pewien proces. Ma kilka etapów, które łączą się w różnych momentach jego trwania. Pierwszym i najważniejszym jest etap koncepcyjny. To w jego trakcie, na podstawie strategicznych założeń, ustalane jest to, jaką funkcję strona ma pełnić, co zawierać i jak wyglądać.

To podstawa do stworzenia struktury strony, a dalej listy funkcjonalności, moodboardu i precyzyjnej wyceny. To nadawanie kierunku, w którym się podąża jest kluczowe. Architekt nie stworzy projektu domu marzeń, nie wiedząc, kto będzie w nim mieszkał i co mu się podoba.

WWW jak dom marzeń

Bez tych ustaleń – w kolejnym etapie, czyli projektowaniu, grafik przygotowujący projekt graficzny strony, nie będzie w stanie stworzyć projektu zgodnego z założeniami. Może obrać niewłaściwy kierunek. Na szczęście na tym etapie kancelarie najczęściej współpracują z działem marketing lub grafikiem. Czasami aż za bardzo. Powstaje projekt. Projekt jest przedstawiony. Wszystkim wszystko się podoba. Świetnie! Czas na kolejny etap realizacyjny – programowanie strony. Architekt przekazuje projekt domu marzeń ekipie budowlanej.

Mając projekt, można stawiać fundamenty, następnie ściany, dach, instalację i całą resztę. Budowlańcy wiedzą, jak wysokie mają być ściany – jest to wyrysowane w projekcie. Wiedzą, jaki otwór na drzwi zostawić, gdzie będzie oświetlenie w kuchni i jaki kolor płytek w łazience położyć. Wyczytają to z projektu. Budują dom zgodnie z nim, wierząc, że zmierzają w kierunku wymarzonego domu dla klienta. W końcu brał udział w tworzeniu tego projektu. Zaakceptował go. Podobał mu się.

I co dalej?

W momencie, w którym klient wchodzi do swojego wymarzonego domu po raz pierwszy, dom też mu się podoba. Jest dokładnie taki jak na projekcie. Wchodzi do salonu. Stoją dokładnie te meble, które widział w projekcie. Wszystko super. Wchodzi do kuchni i patrzy na zlew. Jakby wyciągnięty z wizualizacji, którą widział!

Ale… kiedy ostatnio był u znajomych w odwiedzinach, to widział, że w ich kuchni jest wyspa. Spodobała mu się. On też by taką chciał. Idzie dalej. Sypialnia. Wymarzona. Dobrze, że pomyślał na etapie projektu, żeby miała swoją osobną łazienkę. Szkoda, że nie powiedział, że powinna mieć wannę. Idzie do garażu. Podoba mu się, ale nie tak jak wolnostojące, które widział w wielu domach, kiedy był na wakacjach w Hiszpanii. Wraca do domu. Dzwoni do projektanta i mówi, że trzeba przebudować kuchnie, bo on chce jednak mieć w niej wyspę. Na nic się zdają argumenty, że jego kuchnia jest za mała. I jeszcze zamiast prysznica w łazience przy sypialni musimy dać wannę. Wejdzie. Mierzył przed chwilą. I garaż koniecznie musi być jednak wolnostojący.

A kolejno…

No to zaczynamy. Powstaje nowy projekt z wyspą, która nie do końca pasuje do reszty wystroju domu. Projekt z wanną i wolnostojącym garażem. Budowlańcom szkoda burzyć to, co niedawno zbudowali, ale klient się uparł. W międzyczasie doszło jeszcze parę innych zmian, które ktoś mu podsunął. I teraz jest tak, jak chciał.

Ostatecznie klient wprowadził się do domu rok później, niż zakładał, co wynikało z konieczności przerabiania projektu, burzenia i budowania od nowa. Ma wyspę w kuchni, która z czasem przestała mu się aż tak podobać i rzadko z niej korzysta, bo nie gotuje w domu. Z wanny w łazience skorzystał raz, na początku. Na co dzień nie ma czasu na leżenie w niej i bierze szybki prysznic… w wannie. Codziennie za to musi przejść kilka metrów z domu do garażu. Zimą również.

To już nie jest dom marzeń…

Czy klient wprowadził się do domu marzeń, który wspólnie z architektem zaprojektowali? Nie. Wprowadził się do zupełnie innego domu. Architekt, znając tryb życia klienta, któremu wiecznie brakuje czasu, wiedział, że nie jest potrzebna duża kuchnia do gotowania. I że praktyczniejszy będzie prysznic niż wanna. Sugerował też, że garaż wolnostojący, pomijając duże koszty, jakie niesie ze sobą przebudowa, ma swoje minusy, zwłaszcza zimą. Klient miał wyznaczoną drogę do wymarzonego domu, ale sam z niej zboczył, bo w pewnym momencie przestał słuchać specjalistów których wynajął.

Nie bądź takim klientem. Fakt, że podoba Ci się slajder na stronie internetowej innej kancelarii, albo animacje na stronie Apple, nie znaczy, że będą dobrze wyglądały na Twojej stronie. Ingerowanie w projekt na etapie realizacji jest możliwe, ale trzeba pamiętać, że zmiany muszą być zgodne z koncepcją i strategią kancelarii. Inaczej mogą odnieść odwrotny niż zamierzony skutek.

Myślisz o nowej WWW dla Twojej kancelarii? Lepszego momentu nie będzie.
Napisz do mnie i porozmawiajmy o możliwościach współpracy:
mc@tomczak-stanislawski.pl

Nie kończ na artykułach – pobierz darmowego ebooka i odkryj całą serię True Stories w jednym miejscu! POBIERAM PORADNIK.

x
Zainteresował
Cię ten artykuł?
Subskrybuj nas

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do naszgo newslettera i otrzymuj najnowsze informacje dotyczące marketingu prawniczego.

x

Powiązane artykuły